I znów u „Fojty”! Aż wierzyć się nie chce, że to minął rok. Tylko jeden, czy aż jeden?
Pierwszy dzień na obozie. Byliśmy na spacerku na dużej pętli. Ci, którzy są pierwszy raz jeszcze nam nie wierzą, że będą musieli ją przebiec w niecałą godzinę.

Oprócz zawodników z naszego klubu, są tu jeszcze z „Czarnych” z Bytomia ze swoim trenerem Radkiem. Zarządził on, że nie można kupować coca-coli, chipsów ani kawy. O zgrozo! Oprócz biegania i popołudniowego treningu został wprowadzony rozruch o 7:30.

25.06.2007r
Na rozruchu były ćwiczenia rozciągające i siłowe. Pogoda jest idealna na bieganie: nie za ciepło, nie za zimno, słońce za chmurami. Trenerzy też tak chyba uważają, bo kazali nam przebiec dużą pętlę, później po 10 podbiegów (ok. 20m pod górkę) i na koniec 50 pompek. Jedyne o czym teraz marzę to zimny prysznic…
Po obiedzie trening na sali. Podzielili nas na dwie grupy: starszych i młodszych. Na zmianę ćwiczymy judo i siłę. Wszyscy są zmęczeni, bo 140 razy podciągaliśmy się (w seriach po 10). Każdy musiał wisząc na drabinkach 70 razy podnosić nogi do klatki piersiowej i zrobić 70 przysiadów z kolegą na plecach. Nie ma mat, więc trener Radek uczył nas upadać na parkiecie. Trochę bolało, ale da się przeżyć.

26.06.2007r
Pada, więc rozruch odwołany. Przynajmniej się wyśpię!
Przez 15 minut bez przerwy biegaliśmy po asfalcie pod górkę i z górki. Później ćwiczenia na KGB (Katownia Grafa Bosa). Kilku chłopców narozrabiało i robili po 20 długości dżampów na korytarzu. A niech się męczą!

27.06.2007r
Spać mi się chce, bo w nocy robiliśmy 30 długości za to, że chłopcy byli w moim i Marty pokoju o 1:00 w nocy. A to pech, że trener cierpi na bezsenność i nas nakrył!
Jeszcze nigdy nie miałam takich zakwasów, żeby nie móc normalnie siadać i schodzić po schodach!
Dziś 2 małe pętlę i mnóstwo ćwiczeń.

28.06.2007r
O dziwo, dzisiaj luźny dzień. Przed obiadem odwiedziliśmy centrum Wisły. Nareszcie zakupy!
Rafał robił 40 długości dżampów za bicie Sławka. Współczucia, ale sam się prosił.

29.06.2007r
Starsi biegli dużą, a młodsi małą pętlę. Później ćwiczenia. Mam już mniejsze zakwasy. Reszta obozowiczów chyba też. Chociaż wszyscy chodzą jakby mieli drewniane nogi…
Trener Gajdamakin pojechał z kilkoma podopiecznymi do Chorwacji na turniej judo. Trzymamy kciuki. Powodzenia!
Sławek i Dominik robili po 45 długości za bójkę. Maks robił 50. Nie pamiętam za co. Wieczorem patrzeliśmy na mecz Polski z Bułgarią. Oczywiście wygraliśmy!

30.06.2007r
2 małe pętle i 150 pompek. Trenerowi znudziły się dżampy i zamiast tego są teraz wieczorne karne treningi. Na kolację były hamburgery! Czy może być lepiej?! Na dodatek Polska znowu wygrała w siatkówkę!

01.07.2007r
Dziś niedziela i odwiedziny. Tak jak z zeszłym roku ci, do których nie przyjechali rodzice, poszli na Czantorię. Niestety moja rodzinka wymyśliła, że też chce trochę pochodzić po górach i poszliśmy na Soszów. Na szczęście tylko na Soszów. Ale za to później do „Janeczki” na lody. Pogoda jest już lepsza. Oby tak dalej, to pójdziemy na basen!

02.07.2007r
Dzisiaj biegniemy na czas dużą pętlę. Najlepszy czas: 38 minut (Maks i Dawid). Później jeszcze biegaliśmy pod górkę z kimś na plecach i każdy po 100 pompek. Masakra! W dzień było ciepło, ale wieczorem – wielka burza. Przez nią dzisiejszy karny trening został przełożony na jutro. Wieczorem graliśmy w remika, a potem trener Darek ograł nas w scrabble (wmówił nam, że „ęsi” to też jest po polsku).

03.07.2007r
Strasznie nie chce mi się dzisiaj biegać! Na szczęście tylko jedna mała pętla. Za pięknie to brzmi, by było prawdziwe! Więc w środku niej , w parach 10 podbiegów pod górkę i mnóstwo przeróżnych ćwiczeń na ręce. Już bardziej realnie. Aż zazdroszczę Tomusiowi (synek trenera Krzyśka). Nie musi biegać, ciągle go noszą. Chociaż chyba mu jednak współczuję. Co będzie gdy biedak nauczy się chodzić! Mieć trenera na co dzień w domu?!

04.07.2007r
Dzisiaj przez 40 minut biegaliśmy po asfalcie przed pensjonatem. W deszczu! Nasi trenerzy zachowują się czasami jakby mieli po 5 lat! Bieg w deszczu ze śpiewem, podskokami i udawaniem samolocików! Chyba chcieli po prostu zapomnieć o tym, ze są cali mokrzy.
Później była robiona zupka na jutrzejszy chrzest. Nie próbowałam jej, ale podobno jest ohydna. Świetnie, że tym razem ja będę po stronie samurajów!

05.07.2007
Rano – duża pętla, wieczorem – chrzest. Było czołganie się w pokrzywach, błocie, łyżka zupki i baty (były lżejsze niż w z zeszył roku, ale było ich więcej). No i oczywiście wierszyk. Młodzi dostali jeden raz batem. Najwięcej razy oberwał Maks – 50. Należało mu się za plucie starszych „pyszną” zupką.
Po chrzcie na pociechę były kiełbaski z grilla. Pycha!

06.07.2007r
Jest „taka sobie” pogoda. Rozruch mieli tylko ci, którzy się na niego spóźnili. Reszta mogła iść do pokojów. Znowu byliśmy na zakupach w Wiśle. Wieczorem wszyscy zjedli 3 ogromne arbuzy kupione z pieniędzy za przeklinanie.
O północy, jako że były już urodziny naszego kochanego trenera Darka, cała grupa zwaliła się do pokoju solenizanta. Było dużo prezentów i życzeń. Później graliśmy w karty, sama nie wiem do której godziny…

07.07.2007r
I znowu koniec. Jak szybko minęły te dwa tygodnie! Aż dziw, że w tak krótkim czasie można tyle przebiec i zrobić tyle pompek! Już mi się marzy spokojne łóżko do 10:00 rano. Ale chyba znowu będzie mi czegoś brakowało! Myślę, że nie raz zatęsknię do górskich biegów i pokrzykiwań naszych drogich trenerów! Ale przecież do września nie tak daleko i znowu się spotkamy na treningach.
A za rok „Fojt” będzie znów na nas czekał!


Autorka Pamiętnika
Kasia Pająk

Zadzwoń